Kilka dni przed Swietami Lui wybral sie na rower z grupa przyjaciol, z ktorymi zatrzymal sie na obiad w przydroznej tawernie. Dwa dni pozniej, jeden z rowerzystow zle sie poczul...Dzien przed Wigilia zadzwoniono do Luia z iformacja, ze ma kwarantanne do 28grudnia, w tym dniu ma zrobic test i jesli bedzie negatywny, to dalsza kwarantanna bedzie zbyteczna. Odwolalismy kolacje i obiad z rodzicami Luia... W Wigilie Lui zaczal pokaslywac i miec stan podgoraczkowy, potem wzielo i mnie... Test okazal sie pozytywny i jestesmy na kwarantannie do 8 stycznia. W przyszlym tygodniu mamy obydwoje wykonac test. Wiec tak sobie siedzimy w domku, w ciepelku gdy za oknem pada i wieje.
Lodowka jeszcze pelna, wyjadamy zapasy. Przyjaciele zapowiedzieli, ze jesli bedzie potrzeba to sa do dyspozycji. Mamy rowniez zapas pomaranczy i innych owocow, z ktorych robie soki w moim mikolajowym prezencie (zazyczylam sobie bowiem wyciskarke do sokow).
Od kilku dni odwiedza nas para sierpowek, nie moglismy sie powstrzymac zeby nie dac im czegos na dziob, mamy nadzieje, ze nie zaczna sie tu zlatywac golebie i mewy :)