sobota, 25 maja 2019

Jak pokochac siebie?

Moim sposobem na rozwoj osobisty bylo czytanie wszystkiego co mi wpadlo w rece i mniej lub bardziej udane proby wdrazania w zycie porad , ktore sie w owych poradnikach znajdowaly. Odwaga by takowe w zycie wprowadzac okazala sie darem wrodzonym, problem jednak polegal na tym JAK to zrobic?

Doczytalam sie, ze zadne zmiany nie przyniosa mi zadanego rezultatu jesli nie pokocham siebie. W czasach gdy to czytalam, bylam zakompleksiona po uszy, w skali samooceny od 0 do 10 moj poziom wynosil 2... Moje malzenstwo z wielkiej milosci leglo w gruzach, nie skonczylam studiow, nie mialam zadnego doswiadczenia zawodowego, nie znalam zadnego obcego jezyka, pracowalam w hipermarkecie za najnizsza krajowa, bylam samotna matka a na dodatek bylam po prostu brzydka!

Rada, ze mam sobie pisac karteczki z komplementami wydawala mi sie zbyt trywialna do wprowadzenia w zycie wiec zaczelam od cwiczen przed lusterkiem w lazience. Codziennie rano mialam sie ze soba przywitac i powiedziec sobie cos milego. Dobra, patrze na siebie (o rany!) usmiecham sie serdecznie i mowie "witaj kochana". Ech, za pierwszym razem nie poszlo najlepiej ale zauwazylam, ze gdy zobaczylam moj naturalny usmiech, wygladam na autentycznie sympatyczna dziewczyne. Przeciez lubia mnie znajomi, wspolpracownicy i klienci w pracy, wiec dosc szybko polubilam te dziewczyne z lusterka i bylam na najlepszej drodze do jej pokochania i zaakceptowania tego jaka jest. To zadanie zajelo mi to dobrych kilka lat a wlasciwie trwa nadal, nie wyzbylam sie do konca mojej niesmialosci ale w skali od 0 do 10 stawiam sobie 8 :)

A tak wyglada dzisiaj ta zakompleksiona dziewczyna...


wtorek, 21 maja 2019

Pierwszy krok

Zastanawiam sie kiedy tak naprawde zaczelam sie rozwijac, w ktorym momencie mojego zycia pochyla linia poczucia szczescia zaczela sie wznosic ku gorze. Mysle, ze przelom nastapil gdy podczas jednej z klotni z mezem oczekiwalam, ze on zrozumie, ze podejdzie i mnie przytuli... a on podszedl, uderzyl mnie i wyszedl z domu. Bylam oparta o szafki kuchenne, osunelam sie na podloge i plakalam w glos. Nie z powodu uderzenia, ale z uswiadomienia sobie, ze umarla milosc, ze nie ma juz nic, ze nie ma juz czego ratowac, a raczej, ze JA nie chce juz niczego ratowac. Bylismy malzenstwem 14 lat.

Dlaczego przez tyle lat trwalam w zwiazku, krory mnie wyniszczal, czemu wczesniej nie podjelam takiej decyzji? Czemu zwlekalam podupadajac ciagle na zdrowiu, czemu czekalam az pochlonie mnie depresja?

W opowiadaniu "Kto zabral moj ser" jeden z ludzi napisal "CO BYS ZROBIL, GDYBYS SIE NIE BAL?" Opowiadanie to, przeczytalam juz bedac szczesliwie rozwiedziona. Strach przed zmiana, przed tym, ze zostane sama i nie znajde nikogo, kto by  mnie pokochal. Strach przed  tym jak to zniosa dzieci, strach przed tym co powiedza inni, rodzice, przyjaciele... Wszyscy uwazali nas za idealne malzenstwo, a teraz zawiode wszystkich...

Tak wiec uwazam, ze pierwszym krokiem w kierunku szczescia jest zdobycie sie na odwage, bez odwagi do dokonania zmian, zmiany nie nastapia... Takiej odwadze pomaga milosc, milosc do samej siebie...ale o tym nastepnymrazem :)





poniedziałek, 20 maja 2019

Co ja tutaj robie?

Gdy Blox postanowil zamkniecie portalu, postanowilam, ze nie bede nigdzie przenosic swojego pamietnikowego bloga. Nie zamierzalam rowniez zakladac nowego, jednak kilka maili sprawilo, ze zmienilam zdanie. Okazalo sie, ze rowniez komus innemu, poza mna,  to moje pisanie pomagalo, a skoro tak to  chyba warto je kontynuowac :)

W  skrocie moje zycie wygladalo tak: zakompleksione dziewcze ze wsi szukalo szczescia i milosci. Jego namiasteke znalazla w religii i malzenstwie z artysta. Na swiat przyszla dwojka dzieci ale  artysta nie zapewnial bytu rodzinie, malo tego, zdarzalo mu sie uzywac przemocy. Z powodu biedy, przemeczenia i stresu zaczelam podupadac na zdrowiu a potem przyszla depresja...Farmakologiczna kuracja stala sie konieczna, gdy czulam sie juz lepiej zaczelam czytac wszelkie dostepne w bibliotece ksiazki z dziedziny psychologii. Rozwoj osobisty nie byl wowczas jeszcze w modzie ale ja wiedzialam, ze musze cos zmienic w zyciu, po prostu musze...
Przeszlam przez rozwod, samotne wychowanie dzieci, prace w supermarkecie, zadnego 500 plus i popadanie w dlugi...

Obecnie mieszkam we Wloszech, jestem w szczesliwym zwiazku, zwiedzam swiat i codziennie udoskonalam  moj  projekt: kobieta szczesliwa :)

O kryzysie malzenskim i moim nowym hobby

 Zaczne od poczatku:) Ubiegly rok  rozpoczal sie od klopotow z zebami, ktore wyniknely z odkladania w czasie, bo najzwyczajniej w swiecie po...