Dzis mija dokladnie 10 lat od kiedy przybylam do Trieste z postanowieniem pozostania tu na zawsze. W moim rodzinnym kraju czulam sie chronicznie nieszczesliwa, powodow oczywiscie mi nie brakowalo, gdy wychodzilam z jednych, pakowalam sie w kolejne a owe problemy bardzo mnie polubily i praktycznie nie opuszczaly na momet :)
Krokiem milowym byla decyzja o rozwodzie, ktory otrzymalam w 2004 roku , potem po podziale majatku zakupilam swoje wlasne mieszkanko i uczylam sie zycia na nowo, nowa praca, nowi znajomi, nowe doswiadczenia. Z bylym mezem mieszkalismy zawsze na wsi, co kilka lat przeprowadzajc sie do innego domu, bo w nowym domu mialo byc lepiej, inaczej a bylo jak zwykle, bieda i wieczne klotnie.
Jako rozwodka zdecydowanie odzylam, poczulam wiatr w zaglach i wyplynelam na przestronne wody...ale ja nie umialam zeglowac a nawet plywac, improwizowalam bez sternika, bez kapoka i kola ratunkowego... Wiedzialam tylko, ze gdzies tam jest moja szczesliwa przystan w Italii a jak juz tam przybede to bede nareszcie szczesliwa. Dziesiec lat temu, gdy moje dzieci osiagnely pelnoletniosc skorzystalam z zaproszenia pewnego wloskiego wdowca, ktorego poznalam on-line, jego byla zona byla Polka i wdowiec mowil po polsku. Wdowiec obiecywal zlote gory, ktore szybko okazaly sie zlotym G...Byl nalogowym hazardzista, wymyslil sobie, ze znajdzie uczciwa i naiwna Polke, znajdzie jej prace, pomoze w wyrobieniu dokumentow i bedzie zyl z moich pieniedzy a nawet wezmie pozyczki na moje nazwisko...
Pracowalam jako opiekunka, zaplakana siedzialam w fotelu obok mojej podopiecznej pograzonej w swoim alzhaimerowym swiecie i powiedzialam sama do siebie "mowilas, ze gdy zamieszkasz we Wloszech to bedziesz szczesliwa, no i co ? jestes?" Odpowiedzialam na glos "Tak, JESTEM SZCZESLIWA". To bylo postanowienie, ktore spowodowalo, ze problemy zaczely mnie mniej lubic. Pomalutku i zmudnie usuwalam ich korzenie, jak to robi sie z chwastami a w ich miejsce pojawialy sie zupelnie inne doswiadczenia. Znalazlam mieszkanko jako sublokatorka chorwackiej pielegniarki. Ona pomogla mi w znalezieniu nowej pracy i pewnego dnia przedstawila mi swojego znajomego. Jak sie domyslacie znajomy to Lui, czyli moj obecny maz.
Zrozumialam, ze szczescie to stan umyslu, nadal usuwam z niego rozne haczyki, ktore sciagaja mnie w dol. Caly czas sie ucze, z trudnych sytuacji wyciagam lekcje. Kiedys bezmyslnie powtarzlam slowa piosenki "w zyciu piekne sa tylko chwile", obecnie uwazam ze jest odwrotnie. Piekno jest wokol mnie i we mnie, mimo ze czasem tego piekna chwilowo nie widac.