wtorek, 21 maja 2019

Pierwszy krok

Zastanawiam sie kiedy tak naprawde zaczelam sie rozwijac, w ktorym momencie mojego zycia pochyla linia poczucia szczescia zaczela sie wznosic ku gorze. Mysle, ze przelom nastapil gdy podczas jednej z klotni z mezem oczekiwalam, ze on zrozumie, ze podejdzie i mnie przytuli... a on podszedl, uderzyl mnie i wyszedl z domu. Bylam oparta o szafki kuchenne, osunelam sie na podloge i plakalam w glos. Nie z powodu uderzenia, ale z uswiadomienia sobie, ze umarla milosc, ze nie ma juz nic, ze nie ma juz czego ratowac, a raczej, ze JA nie chce juz niczego ratowac. Bylismy malzenstwem 14 lat.

Dlaczego przez tyle lat trwalam w zwiazku, krory mnie wyniszczal, czemu wczesniej nie podjelam takiej decyzji? Czemu zwlekalam podupadajac ciagle na zdrowiu, czemu czekalam az pochlonie mnie depresja?

W opowiadaniu "Kto zabral moj ser" jeden z ludzi napisal "CO BYS ZROBIL, GDYBYS SIE NIE BAL?" Opowiadanie to, przeczytalam juz bedac szczesliwie rozwiedziona. Strach przed zmiana, przed tym, ze zostane sama i nie znajde nikogo, kto by  mnie pokochal. Strach przed  tym jak to zniosa dzieci, strach przed tym co powiedza inni, rodzice, przyjaciele... Wszyscy uwazali nas za idealne malzenstwo, a teraz zawiode wszystkich...

Tak wiec uwazam, ze pierwszym krokiem w kierunku szczescia jest zdobycie sie na odwage, bez odwagi do dokonania zmian, zmiany nie nastapia... Takiej odwadze pomaga milosc, milosc do samej siebie...ale o tym nastepnymrazem :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O kryzysie malzenskim i moim nowym hobby

 Zaczne od poczatku:) Ubiegly rok  rozpoczal sie od klopotow z zebami, ktore wyniknely z odkladania w czasie, bo najzwyczajniej w swiecie po...