Zaczne od poczatku:) Ubiegly rok rozpoczal sie od klopotow z zebami, ktore wyniknely z odkladania w czasie, bo najzwyczajniej w swiecie potrzebna mi byla wieksza suma pieniedzy, ktorej nie mialam. Lui, zdecydowal sie postapic jak prawdziwy maz i pomogl sfinansowac dentyste. Gdy Lui ma wydac pieniadze, jakiekolwiek, nawet kilka centow, sprawia mu to niemal fizyczne cierpienie...co mnie doprowadza (a raczej doprowadzalo) do szewskiej pasji... Ogolnie, Wlosi maja inne podejscie do pieniedzy niz Polacy, my lubimy byc hojni i czesto wydajemy wiecej niz zarabiamy. Wloch jest, delikatnie mowiac, oszczedny. Lubi oszczedzac na czym tylko sie da i miec oczszednosci w banku. Nie twierdze, ze tak postepuja wszyscy, oczywiscie generalizuje. Uwazam, ze rozwane podejscie do pieniedzy jest pozytywne i godne nasladowania ale sknerstwo mnie drazni niesamowicie...
Luiowi nie pasowala moja praca jako opiekunki, bo malo mnie bylo w domu. Mnie praca pasowala, bo sie nie przepracowywalam, dwa kroki od domu, bezstresowo... Stres zaczynal sie w domu, bo Lui taki biedny sam w domu posilki spozywal a czasem nawet musial cos ugotowac, taki makaron na przyklad... Pomyslalam wiec, ze zajme sie na serio praca jako konsultantka firmy kosmetycznej i zadowole meza bedac wiecej w domu. Na poczatku bylo calkiem milo, po miesiacu juz mniej... zaczely sie dyskusje typu "po co czlowiekowi zona" Uswiadamnialam Luiowi, ze zona to nie gratisowa sluzaca, on natomiast twierdzil, ze skoro mam co jesc i gdzie spac to juz nic mi innego nie brakuje...
Na poczatku, gdy zamieszkalismy razem, obydwoje pracowalismy, placilam polowe rachunkow i polowe wszystkich podrozy. Po kilku latach, zdecydowalam wycenic czas za moje prace domowe i oznajmilam Luiowi, ze praujac srednio dwie godziny dziennie powinnam orzymywac okolo 600 euro miesiecznie (wedlug tutejszych stawek godzinowych) Oczywiscie nie chce od niego pieniedzy ale nie placilam juz za rachunki a do wspolnych podrozy dokladalam sie symbolicznie, a propos podrozy, w sierpniu ubieglego roku obchodzilismy nasze dziesieciolecie, z tej okazji wybralismy sie w podroz do Irlandii, ktora opisze innym razem.
Wsrod produktow, ktore promowalam, mialam tzn. mam, doskonaly, profesjonalny olej do masazu o cudownym zapachu. Pomyslalam sobie, ze fajnie byloby umiec masowac i przy okazji polecac produkty... Zaczelam wiec niesmialo szukac odpowiedniego kursu, nie jakiegos weekendowego czy internetowego ale takiego, po ktorym mialabym umiejetnosci na dobrym poziomie. Znalazlam, zapisalam sie i sie zaczelo, otworzyl sie przede mna inny swiat, okazalo sie, ze mam talent! :D
Lui od poczatku podkreslil, ze nie bedzie mnie finansowal, zebym nie myslala, ze za jego pieniadze otworze studio i wogole nie ma mowy, ze w JEGO mieszkaniu znajdzie sie miejsce na lozko do masazu. Przyjelam do wiadomosci i oznajmilam, ze nie chce od niego ani centa i ze sobie poradze bez jego pomocy. Wszystkie dyskusje bez klotni i awantur. Wraz ze mna kurs rozpoczal pewien kolega, ktory w swoim mieszkaniu planowal otworzyc prywatne studio, bo mieszka sam i ma pusty pokoj...na spolke kupilismy profesjonalne lozko i kilka akcesoriow. Nie bylo to idealne rozwiazanie, bo troche daleko od mojego domu i wynajecie tez troche kosztowalo a klientow tyci tyci i to za symboliczna kwote. Pewnego razu Lui zdecydowal sie, ze podda sie mojemu masazowi, o ktorym wczesnij nie chcial slyszec i nareszcie cos sie w jego umysle odblokowalo. Po pierwsze byl zdumiony, ze tak swietnie masuje, po drugie, poznal mojego kolege... Kolega jest modszy od Luia, wyzszy, no po prostu to przystojny facet...
Od stycznia uczeszczam na kurs dla zaawansowanych i przyjmuje klientow, a wlasciwie klientki w domu. Uzgodnilismy z Luiem godziny, w ktorych transformuje mieszkanie w studio. Niestety nie mamy dodatkowego pokoju, tylko salon z aneksem i sypialnie. Lui jest bardzo czesto poza domem a jego biurko z komuterem jest w sypialni, wiec na czas masazu stawiam parawan. Lozko i parawan dostalam w prezencie od starego przyjaciela :) Dopoki mam w tygodniu 3-5 klientki, wszystko sie da pogodzic. Z czasem zobaczymy co dalej. Z kolega pozostalismy w przyjacielskich relacjach, zwrocil mi zainwestowane pieniadze, kontynuowanie kursu juz go nie interesowalo...