Na pazdziernik planowalam przyjazd do Polski ale odlozylam plany na listopad bo dopiero w pazdzierniku przewidziany jest montaz mebli kuchennych, a kuchnia to przeciez moje krolestwo :)
Z tymi meblami historia nie byla wcale prosta. Pomieszczenie kuchenne w nowym lokalu jest specyficzne, waskie, dosc ciasne, w ksztalcie koslawej litery L. Rozklad mieszkania byl nam dobrze znany bo mama Luia mieszka w bloku obok i ma identyczny rozkad. Zawsze wyobrazalam sobie, ze gdybym ja miala to mieszkanie, to usunelabym sciane oddzielaca kuchnie od salonu, przynajmniej czesciowo.
Poniewaz w kupowanym mieszkaniu byly tylko gole sciany, latwo wyobrazilam sobie jak bedzie ta moja kuchnia wygladala docelowo, ponizej zdjecie sprzed kilku miesiecy. Pomaranczowe kafelki zostana zamienione na jasnoszare.
O takiej kuchni marzylam od lat, nigdy w zyciu nie mialam zmywarki, a od kiedy mieszkam z Luim, dlugo przyzwyczajalam sie do kuchennego minimalizmu w jego kawalerce. Na zdjeciu, obok grzejnika widac dziwne drzwiczki, za nimi kryje sie pomieszczenie na poddaszu. Dziwne rozwiazanie ale mnie bardzo podobaja sie takie udziwnienia.
Meble musza byc robione pod wymiar poniewaz narozniki nie sa pod katem prostym.
Ceny takich kuchni sa astronomiczne wiec dosc dlugo trwaly poszukiwania firmy, ktora oferowalaby jakosc za rozsadna cene. Zwiedzeni reklamami trafilismy rowniez do Ikei, gdzie zapewniano nas, ze znajda idealne rozwiazanie dla naszej kuchni. Ikeowy pan sprzedawca fachowo ogladal nasz achitektoniczny plan mieszkania z dokladnymi wymiarami a nastepnie stwierdzil, ze zlew nie moze byc pod oknem, bo sie nie zmiesci (!), nie zmiesci sie tez zmywarka a tym bardziej pralka i oczywiscie piekarnik bedzie pod kuchenka... W rozmowie zwracal sie do Luia, praktycznie ignorujac moja obecnosc a na moje protesty pan projektant, starajac sie byc grzeczny, powiedzial wprost, ze mam absurdalne oczekiwania, na co ja w odpowiedzi wstalam od biurka , podziekowalam za jego pomoc ale nie mam ochoty byc traktowana jak przyglupia a nastepnie odeszlam, zostawiajac zdziwionego Luia z panem sprzedawca.
Lui nie mial pojecia o co mi chodzi, przeciez skoro fachowiec cos mowi, to na pewno sie zna na rzeczy...
Kilka dni pozniej zobaczylam afisz oznajmujacy otwarcie w Trieste nowego salonu z kuchniami na wymiar. Wiedzielismy, ze ta marka tania nie jest ale pojechalismy zobaczyc co maja w ofercie, na miejscu dowiedzieismy sie, ze z okazji otwarcia daja 50% znizki (!) Wiec, podobnie jak w Ikei, pokazujemy sprzedawcy plan mieszkania etc. ja niesmialo mowie, ze chialabym zlewozmywak pod oknem, w odpowiedzi slysze, "swietny pomysl", potem dodalam niesmialo, ze chcialabym zmywarke obok ale nie wiem czy sie zmiesci -"oczywiscie, ze sie zmiesci, wstawimy taka na 45cm"... potem bylo juz z gorki :)
Po wszystkich wyliczeniach cena wyniesie mniej wiecej tyle co ta Ikeowska. Po wyjsciu z salonu Lui uroczyscie mi oznajmil: "kochanie, mialas racje" :)
Brawo!
OdpowiedzUsuńza pomyslowosc i odwage oczywiscie!
Dziekuje Duo :) Najwazniejsze, wiedziec czego sie chce a potem to juz idzie latwo :)
UsuńTo się nazywa siła przebicia! :)
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle mieszkanie w mieszkaniu, w którym mało co nam się podoba, chyba mija się z celem (choć czasem okoliczności nas do tego zmuszają, ale to ... inna para kaloszy ;) - super, że "powalczyłaś" o swoje marzenia :)
Dobrego tygodnia, Eliu!
Od kiedy zdeydowalam sie na zycie na emigracji dostowywalam sie do okolicznosci, przyszla wiec pora dopasowac okolicznosci do mnie :)
OdpowiedzUsuńMilego tygodnia Tobie, Deep :)
Uroki starszych mieszkan- ale one przynajmniej maja dusze, i czasami fajnie jest podstosowac sie do nich. Tylko czasami wlasnie drogo ;)
OdpowiedzUsuńJa mam skosy, które sa niewiedzieczne w meblowaniu, ale w sumie, lubie je.
Ja wiekszosc zycia mieszkalam na ostatnim pietrze ze skosami :) Teraz bede miala pomieszczenie gospodarcze z niskim skosnym dachem.
UsuńTwoj dom z pewnoscia ma przyjazna dusze :)